wtorek, 27 lutego 2018





beznadzieja. próbowałam. nie umiem.
różnych rzeczy. i nie będę umiała.
i trudno, że nazywam to głośno.
nic nie raduje.

poniedziałek, 26 lutego 2018






słonko świeci, ale jest potwornie zimno.
waga powróciła znowu ta sama, dawna. dziwne.
jedne zajęcia przede mną, ale ogólnie czuję mały stresik.
herbatka dobra była. śniadanko to owsianka z kiwi.
nafaszerowałam się lekami na przeziębienie, tak w razie czego.
no i pewnie ten dzień będzie jak zwykle..
 
jeszcze raz daję linka do filmiku, bo się jaram nim c:


niedziela, 25 lutego 2018




tak wyglądałam wczoraj na gali!
cieszę się, że poszłam na refleksję, chociaż nic nie wygrałam i zmarzłam!
ale spotkałam się z dominiką i byłyśmy potem u mnie c:

dzisiaj dzień taki sobie, ale waga ok.
znowu czekoladowa owsianka na śniadanko.
do południa świeciło słońce, zjadłam z tatą wegańskie ramen.
 tylko, że ogólnie mi smutno i niepewnie i jakoś źle i choroba chce mnie złapać.
i nie chcę tego zimna i jutro do szkoły :c

a tutaj mój filmik do obejrzenia (ten z refleksji i nie tylko):
zapraszam i polecamc;

 


to było wczoraj rano, z czekoladową owsianką,
dzisiaj śniadanie wygląda podobnie! 
zaraz napiszę coś więcej :)

piątek, 23 lutego 2018

wczorajsze






to był spoczko dzień, czilowy, w domu.
zmieniłam zdjęcie profilowe, trochę też się pouczyłam.
ale wieczorem jakoś było gorzej.
a dziś to się nie czuję :c
 (mimo, że słońce świeci)
napiszę zatem w dzienniku.


i nie chcę nigdzie iść
 

wtorek, 20 lutego 2018






jestem od wczoraj u taty i prezentuję się dziś w moim ulubionym swetrze.
wczorajszy wieczór był miły - ugotowaliśmy makaron, ja sojowy, tata kukurydziany ;p
no i może w końcu się wyspałam?
zaraz pójdę na mały spacerek, potem koło 12 na uczelnię, jedne zajęcia i do firmy do taty!
no i zobaczymy co z nim porobię, jestem ciekawa! 
w razie czego wezmę marchewkę xD
wychodzi powolutku słoneczko, więc zawsze choć trochę milej na ten moment c;
 a ogólnie i tak wszystko mnie boli. słucham alt-j.

poniedziałek, 19 lutego 2018





me today!
okazało się, że plan nie zapowiada się tak strasznie jak myślałam.
więcej wolnego czasu, yey. 
zobaczymy co przyniesie ten tydzień ^^




grzywka znowu robi mi się jakaś długa..
sobotni wieczór został uratowany, wczoraj rano nie było zachwycające,
ale potem pogadałam z mamą i spędziłyśmy razem czas i było super <3
a dzisiaj zaraz na jedne zajęcia - warsztat prelegenta (bleh), a wieczorem do taty!
to wczorajsze zdjęcia, za 15 min wychodzę. nadal jestem zmęczona!

sobota, 17 lutego 2018





maraton horrorów był super i wgl wczorajszy dzień był bardzo udany c:
pogadałam i z tatą i mamą, miałam dobry humor i nawet nie zasnęłam, a filmy mi się podobały!
wróciłam o 6 do domu i pospałam jakieś 2h.
wyszłam z pieskiem, nakarmiłam go i siebie - znowu czekoladową owsianką xd
no i staram się by złe myśli nie wprowadziły zamętu, gdyż dziś idę do dziadków.
uczcimy z inicjatywy cioci moje urodziny - zamawiając sushi c:
 

piątek, 16 lutego 2018





od wtorku to nie był dobry czas.. a nawet bardzo zły.
w ten dzień nie miałam weny, nic nie wychodziło w związku z filmikiem.
ale wieczorem przynajmniej spotkałam się z B. i pogadaliśmy. chcę tego więcej!
potem nie mogłam spać całą noc, denerwowałam się łącznie z kolejnym, 
urodzinowym dniem. tak więc były to najsłabsze urodziny chyba. no ale na moje życzenie.
przynajmniej też skończyłam filmik. premiera wkrótce.
no a wczoraj czułam się podobnie. w ciągu dnia troszeczkę energii na mnie spłynęło.
ale wieczór i noc pełna płaczu.
teraz piszę na fb. i tak czilowy dzień, znowu. z kompem, wspomnieniami i herbatą.
i zjadłam ulubioną czekoladową owsiankę.
nie chcę się ważyć przez weekend. bo ostatnio znowu to robię. 
no i dziś na maraton horrorów, zdecydowałam się. jakoś to będzie. powinnam wyluzować?

poniedziałek, 12 lutego 2018

 


waga powróciła:p a ja cały weekend i cały dzisiejszy dzień montuję!
jestem trochę zmęczona aż, ale jadę dziś do taty c:
i czuję się lepiej! jestem wolna, kurcze.
a na obiad zjadłam cytrynowy ryż z bobem:o

sobota, 10 lutego 2018




 

wczoraj jadłam zdrowo, z czego jestem zadowolona bardzo.
dziś też zamierzam. dzień szary i mglisty się zapowiada.
troszeczkę jestem w dysonansie. 
przed śniadaniem wyszłam z aparatem na spacer.
drzewa są ładnie oszronione. jest mróz.
zjadłam kremową owsiankę z gruszką.
ale nie mam ochoty dzisiaj jednak robić nic konkretnego.
najchętniej zapadłabym w sen całodzienny. 
albo całożyciowy.

piątek, 9 lutego 2018


a to z dnia po tym, jak na noc była justa.
nocka była przeudana i przesympatyczna.
wino, popcorn i lody o północy. długie szczere rozmowy.
no ale następnego dnia nie było aż tak różowo:p
rano jeszcze bardzo ok - zjadłam kokosowy pudding z tapioki, 
który przyniosła mi poprzedniego dnia justa, 
potem się kręciłam, gotowałam.
zrobiłam wegańską mozarellę z nerkowców, krem rabarbarowy,
mleko jaglane, a po południu pączki i donuty. 
oczywiście wegańskie, bezglutenowe i bez cukru.
(oprócz odrobiny syropu glukozowego, który był w ekstrakcie waniliowym:< 
przez co mi źle, ale mam nadzieję, że to nic)
ale wyszły, więc byłam bardzo zadowolona.
mimo to, tego dnia było mi mega niedobrze -
tak właśnie nagle w ciągu dnia,
a potem pod wieczór.. ale po zjedzeniu kolacji polepszyło mi się.

no a następnego dnia właśnie waga nie była zachwycająca (wczoraj),
a jeszcze zamówiłam przecież pizzę. tragedia.
no ale mówię, to był tłusty czwartek i moment przełomowy.
teraz będzie tylko lepiej:>
ale na moich kurczę zasadach.

teraz będę przeglądać stare zdjęcia. na to mam ochotę.
i nie wchodzę na głupie fb. wszystko mam wyrąbane <3
 



to z wczoraj.
wczoraj miałam od rana totalnie wolne.
mama pojechała do wawy. 
ale to był dziwny dzień. słońce świeciło.
ponagrywałam trochę filmików.
trochę pooglądałam telewizję. w sumie większość oglądałam dnia.
pozbyłam się w cudzysłowie pitka. wróci w sobotę. ale tęsknię:p
no i zamówiłam gigantyczną pizzę, choć nie powinnam.
ale to był ostatni raz. naprawdę.
koniec z pizzami. na co najmniej miesiąc. a więc co najmniej do połowy marca.
fujowo. mam dość. ale była pyszna. więc nie żałuję.
ale to był ten transgresyjny moment.
teraz będę już tylko gotować zdrowo i robić sobie zdrowe, lekkie, warzywne w większości potrawy.



a dzisiaj rano trochę się zirytowałam. tzn nawet nie.
ale, specjalnie pojechałam do lekarza, by pobrać krew.
i po1 tak jak nigdy nie było tam kolejki, tak teraz było tysiąc osób,
dodatkowo nagle z końca kolejki kobiety okazywały się być w ciąży.
tak więc o 8.10 stwierdziłam, że to sensu nie ma. 
a dodatkowo okazało się, że to badanie i tak kosztuje tutaj aż 60zł.
tak więc nie. i wiesz co? pierdzielę to i nie robię wcale tych badań.
mam to gdzieś. ale no pojechałam.
mimo że jeszcze autobus akurat w sumie odjechał mi w drodze powrotnej. 
ale jestem w domu, zjadłam jabłkową owsiankę i mam zamiar nic nie robić.
w dupie mam wszystko. i nie będę się przejmować.
nie muszę nic i mogę wegetować. i chcę wegetować.
już mi nie zależy.